Z dużego miasta do niewielkiej wsi – nasz nowy dom
Sama nie wiem od czego zacząć, bo pomysł siedział nam w głowie już od dawna, a powstrzymywał głównie strach i obawy przed zmianą. Czasem żyjesz w jakimś miejscu i jest Ci zwyczajnie dobrze, może nie jesteś do końca szczęśliwa i marzysz o czymś innym, ale w sumie jest ok, to po co to zmieniać?
Całe życie żyłam, uczyłam się i mieszkałam w Trójmieście. Trochę w starym bloku w Gdańsku na wielkim osiedlu, trochę w przedwojennej kamienicy w Sopocie, kilka lat w nowym bloku na kolejnym osiedlu, a od 5 lat w domku szeregowym z małym ogródkiem na obrzeżach Gdańska. Więc rozeznanie gdzie i jak się mieszka miałam już duże.
W Trójmieście chodziłam do szkoły, spędziłam najpiękniejsze chwile młodości jak i liczne rozczarowania… Każdy zakątek, który odwiedzam jest dla mnie pełny pięknych i wyjątkowych wspomnień. W Gdańsku urodziłam dzieci, chodziłam z nimi na place zabaw, na stadion, do parku, do przedszkola i szkoły… To tu poznałam męża i chodziłam na randki. Gdańsk, Gdynia i Sopot to trzy miasta, które tworzą jedną wielką aglomerację, a ja w każdym z tych miast spędziłam kilka lat swojego życia… więc dlaczego teraz chcę to zostawić?
Doskonale pamiętam dzień, gdy mając już dwójkę dzieci sprzedaliśmy nasze pierwsze 45 metrowe mieszkanie i kilka tygodni później weszłam do naszego nowego domku. To był 2014 rok i skakałam z radości jak dziecko, bo czekał nas nowy etap życia. Przeniesienie się z małego mieszkanka na dużą przestrzeń domku szeregowego, z możliwością korzystania z niewielkiego ogródka, było dla mnie bajką. Czułam, że to jest nasze miejsce i będzie nam tu dobrze. Spędziliśmy tu prawie 5 lat ciesząc się ogródkiem, świetną infrastrukturą, kominkiem, zielenią za oknem… ale świadomość, że to namiastka domu, że mieszkamy niby w Gdańsku, ale dojazdy do szkoły, gdzie chłopcy się uczą zajmują nam około 40 minut powodowały, że powoli to miejsce traciło swój urok…
Dlaczego przeprowadzka na wieś?
W sercu ciągle była myśl o domu za miastem z dużym ogrodem, przestrzenią i zielenią wokół. Z daleka od miejskiego zgiełku, korków, pośpiechu i tłumu ludzi. O miejscu gdzie można się wybrać na wyprawę rowerową, ale nie ścieżką wśród samochodów, tylko wśród zieleni i drzew. Zrobić piknik w ogrodzie i cieszyć się spokojnym i znacznie wolniejszych życiem. Jednak rozum cały czas powtarzał, że to nierealne, bo długie dojazdy do pracy czy szkoły będą nas ograniczać, że może zabiorę dzieciom jakieś bezpieczne miejsce, które znają od dzieciństwa, że ograniczę ich perspektywy…
W mieście mamy wszędzie blisko. Tuż obok przystanek autobusowy, kolejka PKM, tramwaje, poczta, sklepy, przychodnia, szkoła. Dziś prawie każdy chce mieszkać w centrum, korzystać ze wszystkich przywilejów dużego miasta, by móc wszystko szybko “pozałatwiać”. Do przedszkola 5 minut, do pracy 15 minut i jesteśmy wolni… A ja z moją rodziną tak trochę na przekór trendom, pod prąd, wbrew rozsądkowi podjęłam decyzję o przeprowadzce poza miasto…
Decyzja zapadła już kilkanaście miesięcy temu, ale tak na luzie…. więc spokojnie czasem dla rozrywki przeglądaliśmy sobie nowe oferty gotowych domów do kupienia. Mieliśmy spore wymagania co do domu, który chcieliśmy kupić. Musiał być blisko Trójmiasta i naszych rodziców, z dużym ogrodem, nie starszy niż 10 lat, kilka pokojów, duże okna, ale jednocześnie nie za duży metraż i ewentualna opcja zrobienia przy domu pracowni ceramicznej. To tylko kilka wytycznych, którymi się kierowaliśmy. Dodatkowo zależało nam na bliskości jakiegoś miasteczka, sklepu i komunikacji, zwłaszcza PKP. Prawie nierealne, aby taki dom znaleźć…
Ale pewnego dnia, gdy po raz kolejny w wolnej chwili przeglądałam oferty w Internecie znalazłam w końcu nasz dom… ten wymarzony, wśród zieleni, z dużym ogrodem, idealna powierzenia, garaż… wszystko jak sobie wymarzyliśmy. Tylko gdzie to jest? Szukałam pośpiesznie na Google mapie no i… ani blisko, ani daleko, ale zaraz… czy tu nie jeździ pociąg?
Sprawdziłam szybko przystanki pkp, czasy dojazdów, częstotliwość pociągów i to było dla nas genialne rozwiązanie. Możliwość dojazdu do Trójmiasta nie tylko trzema drogami samochodem, ale również pociągiem. Wszystko co potem sprawdzaliśmy wokół naszego nowego domu idealnie nam odpowiadało. Przed nami były jeszcze liczne spotkania, sprzedaż naszego domu, mnóstwo formalności, negocjacje… i powiem Wam, że to kosztowało najwięcej emocji. Bo z jednej strony sercem chcesz kupić dom tu i teraz, a z drugiej strony wiesz, że musisz podejść do tego rozsądnie i spokojnie. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, gdy podpisaliśmy w końcu przedwstępną umowę notarialną 🙂
Co na to dzieci i jak poradzimy sobie ze szkołą?
Chłopcy choć przywykli do mieszkania w naszym starym domu, do swoich pokoi, to jakoś do samego miejsca zamieszkania nie przywiązali się zbyt mocno. Niestety z racji przynależności do szkoły w innej części miasta nie mieli tu kolegów i przyjaciół. Może dzięki temu łatwiej nam było podjąć decyzję o takiej zmianie. Mamy też nadzieję, że w niewielkiej społeczności łatwiej się odnajdą i nawiążą nowe przyjaźnie z rówieśnikami.
Mieszkając na obrzeżach Gdańska dojazdy do szkoły sportowej, gdzie chłopcy się uczą i trenują zajmowały nam od 40 do 50 minut, a w kryzysowych sytuacjach do godziny. Generalnie zawsze wychodziliśmy z domy 40 minut przed rozpoczęciem zajęć, które często są już od 7.20. Z racji, że chłopcy nadal chcą trenować sport i chodzić do tej samej szkoły szukaliśmy domu, który pozwoli nam na dowożenie dzieci do szkoły w podobnym czasie czyli około 30-45 minut.
Ktoś powie, że to strata czasu dwa razy dziennie tracić tyle minut na dojazdy. A ja powiem Wam, że dla nas to często niezwykle cenny czas, który spędzamy na rozmowie. W domu też dużo rozmawiamy, ale to w samochodzie bardzo często przeprowadzamy najciekawsze i najbardziej wartościowe rozmowy, dlatego nie traktuję tych dojazdów jako zmarnowanego czasu, to kwestia mądrego podejścia do tematu i pewnie też przyzwyczajenia 🙂
Ważne dla nas było, aby z nowego domu było kilka dróg dojazdowych i połączenie pociągiem. Dzięki temu w przyszłości chłopcy będą mogli ewentualnie samodzielnie dojeżdżać i wracać z Gdańska. Po długich poszukiwaniach spełniającą nasze oczekiwania nieruchomość i lokalizację udało nam się na szczęście znaleźć. Oczywiście bierzemy też pod uwagę pobliskie wiejskie i miejskie szkoły, gdyby chłopcy zrezygnowali z trenowania sportu. Taka opcja byłaby najwygodniejsza, ale póki co jest ewentualnością.
Część osób pytała mnie o edukację domową… w klasach 0-3 być może podjęłabym decyzję o takiej nauce, ale moi chłopcy lubią szkołę, rówieśników, dobrze się tam czują i dlatego nie chcę im tego odbierać. Elementy edukacji domowej, jak wiecie czytając nasz blog, bardzo często przemycam im w codziennym życiu i podczas wspólnej nauki w domu. Dlatego na dzień dzisiejszy raczej zostanę przy edukacji szkolnej.
Czemu gotowy dom zamiast działki i budowy?
Wielu z Was pytało nas na facebooku, lub sądziło, że kupiliśmy działkę i będziemy budować dom. Jednak takiej opcji zupełnie nie braliśmy pod uwagę. Według mnie dziś trudno o dobrych fachowców, jak nie masz znajomości, sam nie budowałeś nigdy domu, to lepiej się za to nie zabierać. Szkoda nam też tracić kilkanaście miesięcy, czy kilku lat na budowę nowego domu, a o nerwach i stresie z tym związanym nie wspomnę… Zdecydowanie z uporem i wielką wiarą szukaliśmy domu, który będzie odpowiadał naszym oczekiwaniom i będzie gotowy do wprowadzenia się i zamieszkania.
Co ciekawe mieliśmy też bardziej szalone pomysły jak kupno domu totalnie na odludziu na Mazurach lub w górach, a jeden dom na Podlasiu nawet pojechaliśmy latem zeszłego roku obejrzeć. Jednak po kilku dniach mieszkania w nim, bo była taka opcja, tylko utwierdziliśmy się w tym, że nasze założenia żeby dom był jednak blisko Trójmiasta, są najbardziej sensowe i realne. Bo choć Podlasie i tamten dom również mnie oczarowały, to nie widziałam tam perspektyw dla dzieci. Musieliśmy szukać czegoś, co pogodzi wszystkie nasze potrzeby i marzenia.
Przeglądanie ofert i weryfikowanie ogłoszeń zajęło nam w sumie kilkanaście miesięcy, ale w końcu udało się odszukać wymarzone miejsce. A drobne rzeczy, które będziemy tam zmieniać i malować będą mnie tylko cieszyć. Uwielbiam wszelkie metamorfozy i zmiany w swoim otoczeniu, dlatego już się nie mogę doczekać przeprowadzki.
Czy to koniec moich marzeń- czy dopiero początek?
Życie bez marzeń jest puste, a możliwość ich realizacji krok po kroku na kolejnych etapach życia dodaje skrzydeł. Dlatego nasza przeprowadzka i nowy dom jest tylko kolejnym krokiem do realizacji kolejnych marzeń. Są to często zwykle przyziemne, drobne marzenia… ale i nieco większe jak własna pracownia ceramiczna. Chcemy najpierw nacieszyć się tym pierwszym odważnym krokiem, zobaczyć jak nam będzie, zerwać pierwsze owoce z naszych drzewek, posadzić truskawki, zioła, pomidory… zjeść śniadanie na tarasie, słuchać ptaków o poranku, oglądać zachody słońca i cieszyć oczy otaczającą zielenią. Wieczorem rozpalić ognisko, wspólnie pośpiewać, pośmiać się, popatrzeć w gwiazdy i cieszyć się tymi chwilami razem. To są te momenty, o których marzę, do których tęsknię.
Może mi też łatwiej, bo nigdy nie byłam miłośniczką tłumów ludzi, wielkich sklepów, zgiełku, gwaru i hałasu, które codziennie towarzyszą nam w mieście. Zupełnie nie będzie nam tego brakować, bo całą rodziną lubimy spędzać czas na łonie natury zamiast w centrum miasta. A jak przyjdzie ochota, to całe zaplecze miejskie typu basen, kino, sklepy mamy kilka kilometrów od nowego domu 🙂
Zobaczymy co przyniesie nam najbliższy czas… na pewno będę się z Wami dzielić naszymi wrażeniami. Dziś wiem, że przed nami wyjątkowe lata, które spędzimy w miejscu, o którym marzyliśmy i dojrzewaliśmy do niego przez ostatnie kilkanaście miesięcy. To nie była spontaniczna i szalona decyzja, choć zrealizowaliśmy ją w ekspresowym tempie 45 dni. Dokładnie tyle minęło od momentu wystawienia na sprzedaż domu w Gdańsku do momentu podpisania przedwstępnej umowy kupna naszego wymarzonego domu. Sama jeszcze w to nie wierzę, ale pod koniec maja planujemy przeprowadzkę, więc to się naprawdę dzieje 🙂
Jeden komentarz
Dra
Gotowe domy są drogie i bardzo ciężko znaleźć coś blisko natury, lasu, chyba , że jest to stara chata ale remont jest zupełnie nieopłacalny.Trudem dla nas było nawet znalezienie odpowiedniej działki, która byłaby pod lasem i daleko od sąsiadów a jednocześnie 20 minut jazdy od miasta, ale udało się i to za grosze.